czwartek, 23 sierpnia 2012

wtorek, 14 sierpnia 2012

Kreskówkowe dialogi

Antek ogląda kreskówkę, Baranka Shaun. Bajka się kończy a on mówi:
- uwielbiam te dialogi!

(dla tych, którzy nie znają bajki Baranek Shaun, przybliżam dialogi:
- yyyhhh?
- ayeeeehhh
- muhhhhhhhh
- uhum
itd....)

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Kolorujemy, gryzmolimy i mażemy

Antoś dostał w prezencie cudną książkę, a własciwie księgę pt: "O ja cię! Smok w krawacie!
Księga ma ogromnie dużo stron a na każdej z nich trzeba coś zrobić. Po zakończeniu pracy każda książka będzie wyglądała inaczej, w zależności od inwencji twórczej swojego właściciela. Bardzo nam się to podoba.

Bajka zaczyna się... Dawno, dawno temu
Za siedmioma górami (należy narysować 7 gór)
Za siedmioma lasami (trzeba narysować 7 lasów)
Za siedmioma... i tu już trudniej, bo trzeba samemu wymyśleć kolejną "przeszkodę" na drodze do bajkowego królestwa (i także trzeba ją narysować)

Pilnie pracujemy nad pierwszą stroną, Antek rysuje szczyty jak się patrzy a ja je koloruję, dodaję też od siebie rzeczkę, bo w końcu napatrzyliśmy się kilka dni wcześniej na Pienińskie szczyty i potoki u ich stóp.
Teraz lasy. Pierwszy jest jabłkowy, drugi brzozowy (z kranikiem w jednym z drzew, bo Antek oglądał film dokumentalny o soku z brzozy, dobrze wie, jak taki sok jest zdrowy i jak się go odpowiednio pobiera). Następny las jest świerkowy, maluję igiełki na drzewach a Antek pyta:
- Mamo, możesz mi podać szyszkową kredkę?
Mogłam, oczywiście, że tak, brązowa nie była mi na razie potrzebna, zwłaszcza, że właśnie zaczęłam rysować borówkowy las. Nad nim zmieścił się jeszcze las bukowy, taki zwykły, po prostu.
- Mamo, taki las na spacery, na pogawędkę podczas iścia, na schowanki i inne zabawy.
Później był jeszcze las grzybów i las kwiatów. Bo dla mnie. Bo lubię.

Następnie było....
siedem latarni. A dlaczego nie latarni? Jak jedna prosto z Rynku Krakowskiego? A druga miała oczy i to w nogach, trzecia jeszcze jest w planach.

(bawimy się dalej)

Albo, albo

Jest piękny dzień, idealna przejrzystość powietrza. Zniżamy się do lądowania, coraz wyraźniej widać ziemię. Przelatujemy nad świeżo skoszonymi łąkami, gdzie niegdzie wypalonymi słońcem, nad polami ze rżyskiem, tuż po zebraniu plonów. Ogólnie widok w kolorach od żółtego do brązu. Antek wygląda przez okno i mówi:
- To jest albo Wołomin albo Afryka!